Siedz±c w kó³ku u¶miechniêci..
-Widzicie te ¶ciany? Nie id¼my têdy, bêdzie lepiej jak tutaj na Nich zaczekamy. Nie wierzê w tego typu historie, o niestworzonych kreaturach , o fatalnych eksperymentach, o.., o wied¼mach, duchach i ca³ym tym gównie, ale wierzê w zdolno¶ci, nie, to s³owo nie pasuje.. sk³onno¶ci, z³o.. z³o napêdzane g³upot±, s³abo¶ci±, egoizmem, ograniczeniem umys³owym, cz³owieka. Dotychczas tego nie widzieli¶my, ale to jest ukryte w ludziach, nie wszystkich, ale wiem bo sam rozmawia³em z jednym facetem, mówi³ ¿e gdyby móg³ to by pozabija³ swoich s±siadów, ale nie zrobi tego, TYLKO ze wzglêdu na konsekwencje! Rozumiecie? ¯adnych skrupu³ów! IDIOTA, pomy¶la³by kto z Was? Ale to nie wszystko. Pytam siê oniemia³y, ostro¿nie, bo od razu nabra³em powagi, w koñcu go¶æ jest ju¿ w po³owie morderc±, skoro sam bez mrugniêcia okiem, jakiegokolwiek zawahania mówi mi, ¿e by zabi³ drugiego cz³owieka, to oddziela go od tego jedynie czyn, powiedzia³bym, ¿e On ju¿ jest morderc±, tak¿e pytam Go: "czemu? jak to?" I wiecie co odpar³? Co ta gnida mi odpowiedzia³a? "BO MAJ¡ LEPIEJ, S¡ BOGATSI."
Tak mi powiedzia³, zwyk³y go¶æ na pierwszy rzut oka, normalnie z Nim rozmawia³em, a¿ nie poruszy³ tego tematu. Mówi³: "niech siê przydarzy tylko sposobno¶æ a wyr¿nê i jednego i drugiego i trzeciego i czwartego, bêd± mi tu siê wozili samochodami w tych piêknych ubrankach, jacy to Oni nie s± porz±dni, dostojni! A sami nic nie zrobi± wokó³ domu! Do wszystkiego potrzeba im cudzych r±k, p³otu nie mog± sami pomalowaæ, tylko ekipê zamawiaj±! Za du¿o maj± pieniêdzy, nie wiedz± co znaczy prawdziwie pracowaæ, prawdziwie ¿yæ, namêczyæ siê na ka¿d± w³asn± rzecz".
I teraz mamy tak± sytuacjê, idealn± dla tego typu ludzi, na pewno przynajmniej jeden z waszych s±siadów nie jest lepszy od Tego. Dlatego te¿ bêdziemy siê ukrywaæ, pod miastami, dopóki nie bêdzie wie¶ci o opanowaniu chaosu. Chodzimy tylko w grupach i uprzedzamy za ka¿dym razem gdy chcemy siê na jaki¶ czas rozdzieliæ.
Gdzie Oni s±, mieli¶my siê tutaj widzieæ o 4:00, na pewno przekazali¶cie informacjê?
Rigoue podskakiwa³ z rêkami na za³o¿onymi na g³owie.
- Holera, trzêsie mn±, nie mogê tak bezczynnie czekaæ, gdzie jeste¶cie, gdzie jeste¶cie, szybciej!
Korytarzami przelatywa³ fetor z uszkodzonych kanalizacji z miasta napêdzany i skrupulatnie rozprowadzany ch³odnym wiatrem. Z góry da³o siê pos³yszeæ co jaki¶ czas przechodz±ce grupy osób, wtedy wszyscy milkli, w odrêtwieniu czekali a¿ tamci siê oddal±. Nie chcieli siê odkrywaæ, to mog³y byæ ju¿ zorganizowane szajki poluj±ce na s³abszych i samotnych b³±kaj±cych siê bez celu. Nie by³o tu te¿ miejsca dla nieznajomych, szukaj±cych ukrycia, odpoczynku. Nie maj± tyle prowiantu, ubrañ, przestrzeni. Najpierw musz± siê uspokoiæ, przeanalizowaæ sytuacjê, a wtedy podj±æ jakie¶ pierwsze m±dre kroki.
Offline
Aby opanowaæ sytuacje która nast±pi³a w tak gwa³townym czasie potrzeba nam spokoju i ciszy......ciszy która nas uspokoi i ukoi nasze nerwy........zamykamy oczy. Niestety nie mogê siê skupiæ... ch³ód i nerwy mi przeszkadzaj±. Wszyscy zatem usiedli bardzo blisko siebie aby uzyskaæ wspólne ciep³o. Wszyscy po krótkim czasie zasneli. To by³o piêkne niebieskie niebo, dzikie zwierzêta i taka równowaga...szum czystej morskiej wody a w odbiciu wody,ujrza³em mi³o¶æ mojego ¿ycia...Lekko bladawa cera, br±zowe sarnie oczy, malinowe usta, geste br±zowe w³osy i te delikatne d³onie. Jej u¶miech jest jak zachód s³oñca. Zrywaj±c stokrotkê spojrza³a na niebo które wygl±da³o jak lazur który otacza nas ze wszystkich stron. Nagle us³ysza³em w pó³¶nie huk st³uczonej butelki. Zerwa³em siê pierwszy i szybko sprawdzi³em godzinê na starym, obdartym i jeszcze dzia³aj±cym telefonie. By³a 8:45
Offline
Jest zbyt pó¼no. Kroki. Kroki. Zbli¿aj± siê coraz g³o¶niejsze i szybsze. Powietrze zafalowa³o od ruchów spoconych cia³, lecz nie by³o s³ychaæ ¿adnego oddechu, tylko kroki. Uderzenia wojskowe, ju¿ nie pojedyncze, mo¿e dwóch lub trzech mê¿czyzn. Id± szybko i pewnie jakby wiedzieli, znali miejsce naszego schronienia. Sarii, m³oda kobieta stoj±ca obok zniszczonej ¶ciany omiot³a wzrokiem otoczenie i utkwi³a swoje przenikliwe zielone oczy we mnie. Czu³em jak rozk³ada moj± dusze i my¶li na czynniki pierwsze jak zrêczny zegarmistrz trybiki Rolex'a. Zaiste by³o w niej co¶ nie z tego ¶wiata.
Drzwi skrzypnê³y a kroki ucich³y. Ju¿ tu s±. Przera¿ony spojrza³em w stronê zgrzytu. Sta³ tam mê¿czyzna oko³o 190cm , swoj± postur± zas³ania³ trzech pozosta³ych. By³o ciemno i nic nie widzia³em, poza b³êkitnym wy¶wietlaczem dzwoni±cego w rogu telefonu.
- Odbierz - powiedzia³ ochryp³y g³os- ODBIERZ!
Podnios³em telefon i wcisn±³em klawisz. W g³o¶niku odezwa³ sie kobiecy g³os
- hallo, Marcus??
-Nie
-Kto mówi, hallo??
Sparali¿owa³o mnie. Impulsy nerwowe przeskakiwa³y po neuronach w poszukiwaniu odpowiedzi, oby tylko obcy nie zauwa¿yli wahania w moim g³osie.
-Marut..-odpowiedzia³em, to jedyne co kr±¿y³o mi po g³owie od jakiego¶ czasu. Imiê anio³a, ucz±cego magii w Koranie.Idiota! Moje rozwa¿ania przerwa³ szloch w s³uchawce.
-Gdzie jest Marcus....zabijê Ciê je¶li mu co¶ zrobi³e¶!!!
Roz³±czy³em siê.
-Panienko,przepraszamy za spó¼nienie.Zgubili¶my drogê przez s³aby sygna³ odbiornika w tych podziemiach.-powiedzia³ barczysty mê¿czyzna stoj±cy w drzwiach- Kim jest ten mê¿czyzna?- wskaza³ mnie grubym palcem.
-To Marut, nie s³ysza³e¶??-G³os Sarii nabra³ szorstko¶ci, kiedy siê zwraca³a, jak sadzê do dowódcy.- Ochrania³ mnie kiedy was nie by³o,odpowiecie za to przed Najwy¿szym.Ruszajmy bo nie ma czasu.-Uciê³a krótko.
Narzuciwszy swój kaptur, ruszyli¶my w±skimi korytarzami wij±cymi siê w nieskoñczono¶æ. Pomimo swojej drobnej budowy i alabastrowej skóry dziewczyna dotrzymywa³a kroku wysportowanym wojskowym.Powróci³em w my¶lach do momentu kiedy poznali¶my siê w tym pokoju. Ucieka³a przed kim¶, ale przed kim??. Tak naprawdê to nic o niej nie wiedzia³em, poza tym ¿e by³a piêkna i osch³a dla swoich ochroniarzy.
Znowu siê w co¶ wpl±ta³em, oby to nie by³a jaka¶ sekta bo skoñczê jako ofiara dla jakiego¶ nieistniej±cego Bóstwa pokroju Potwora Spaghetti. Korytarz dobieg³ koñca, a nam ukaza³y siê masywne drzwi jak z skarbca bankowego.
Ostatnio edytowany przez Neptun (2010-04-27 11:02:08)
Offline
Rigoue zwymiotowa³
-Jasny gwint, od czego to..
Szybko przetar³ usta palcami i strz±sn±³ w ka³u¿ê. Rozejrza³ siê, spojrza³ za siebie, jego dwójka znajomych zamyka³a wycieczkê. Aev pewnie znowu mia³ te sny, ostatnio ciê¿ko u niego z psychik±. Twarze mieli szare, nic siê nie odzywali. Sam te¿ nie mia³ ochoty na rozmowê. Byli¶my tam umówieni, pomy¶la³ rozgoryczony, mieli¶my czekaæ.., ale czekali¶my kilka bitych godzin! ii nie pojawili siê. Zamiast tego ta panienka zaprosi³a swoich goryli. Co to w ogólne za przedstawienie. W dodatku bez ¿adnych konsultacji ruszyli przed siebie. I có¿ mieli¶my zrobiæ, powlekli¶my siê za nimi, nêceni aur± tajemniczo¶ci, któr± zd±¿yli wokó³ siebie wytworzyæ. Choæ ryzykowali¶my, bo oczywi¶cie drugim powodem przy³±czenia siê do Nich by³o poczucie bezpieczeñstwa, którego wszyscy pragnêli nie mniej ni¿ nape³niæ puste ¿o³±dki, to jednak byli nam obcy i nie znane Nam s± ich zamiary.
Poczu³ na sobie wzrok. Ach to On. Marut.. co za bzdura, ale z kim móg³ rozmawiaæ, dziwnie siê zachowywa³, kolejna postaæ z bajki. Sta³ teraz kilka metrów przed Nim. Zatrzymali¶my siê i czekali¶my, a¿ tamci skoñcz± rozmawiaæ. Nie mog± po prostu otworzyæ tych drzwi? Swoj± drog± sam bym siê waha³, nie mam pojêcia co mo¿e siê tam za nimi kryæ, moja wyobra¼nia nie siêga a¿ tak daleko, by przej¶æ przez wrota w kana³ach.
Odpowied¼ przysz³a sama, drzwi otworzy³y siê.. same? Nie kto¶ jest za nimi, holera kto¶ otworzy³ drzwi z drugiej strony!
Dziewczyna ju¿ mia³a przest±piæ próg, odwróci³a siê - wy tu poczekajcie. Chwilê potem zniknêli po drugiej stronie.
Dobra, teraz ju¿ trzeba siê poznaæ, musimy to wszystko obgadaæ. Podszed³ do ch³opaka.
-Mamy czekaæ, co? Powinni¶my siê wreszcie sobie przedstawiæ, jestem Rigoue. Ci z ty³u to moi przyjaciele.
Offline
-Marut.-uci±³em krótko.
Oczekiwanie sta³o siê niezno¶ne, wiec stara³em siê my¶leæ o czym¶ innym. W³a¶nie wtedy kiedy ¿ycie zaczyna³o uk³adaæ siê po mojej my¶li, wpad³em w to bagno a¿ po same uszy. Zaczyna³em studia na wydziale Prawa, pozna³em sympatyczn± Lussy z któr± mog³em prze¿yæ resztê swojego ¿ycia, a teraz siedzê w tej norze oczekuj±c na nie wiadomo co z band± ¶wirów, których szef jest spiêty jak majtki w kroku. Zreszt± patrz±c na niego to obraz nêdzy i rozpaczy. W±t³e cia³o i podkr±¿one oczy, pewnie nie spa³ jaki¶ czas. Kurtkê na ciasn± jak kaftan wariata, ale bystre spojrzenie w którym ukryta jest wieczna czujno¶æ. Gdyby jeszcze tyle nie jazgota³.Nagle po¶ród ca³ej paplaniny do mojego mózgu dosz³o jego ostatnie pytanie:
-To co my tu w koñcu robimy??
-Nie pytaj mnie, wiem tyle co i Ty.-Widaæ po skwaszonej minie, ¿e nie takiej spodziewa³ siê odpowiedzi.
Wygrzeba³em paczkê z fajkami zapalaj±c po¶pieszne rozmy¶la³em ile to mo¿e jeszcze potrwaæ.
* * * *
Kilka godzin pó¼niej drzwi otworzy³y siê i zala³o nas ¿ó³tawe ciep³e ¶wiat³o. Tamci nawet nie drgnêli, wiêc postanowi³em sam ruszyæ ku przeznaczeniu. Kiedy przest±pi³em próg moim oczom ukaza³a siê ogromna komnata z poz³acanymi ramami obrazów otaczaj±cych mnie zewsz±d. Po¶rodku rozwiniêty by³ bia³y dywan na mozaikowanym parkiecie.Najdziwniejsze w tym wszystkim by³o to ¿e nie by³o tam innych drzwi ani okien, to w jaki cudowny sposób zniknê³a st±d Sarii?? I kto otworzy³ drzwi?? Te pytania drêczy³y nas wszystkich. Rozgl±daj±c siê zauwa¿y³em ¿e obrazy przedstawiaj± poszczególne stacje drogi krzy¿owej. Zapatrzony w przepiêkne p³ótna nie zauwa¿y³em sk±d miêdzy nami pojawi³a siê Sarii. U¶miecha³a siê ³agodnie a w³osy sp³ywa³y jej jak wodospady po ramionach.
-Marut, mój brat chce Cie poznaæ i podziêkowaæ za pomoc. Chod¼ ze mn±.- jej g³os rozdzwoni³ siê jak konwalie na wietrze, a mnie owia³a spokojna nadmorska bryza.
Ostatnio edytowany przez Neptun (2010-04-29 16:30:16)
Offline
W pomieszczeniu panowa³ zaduch. Ciê¿kie, majestatyczne ¿yrandole zwisa³y z sufitu na d³ugich zardzewia³ych drutach, wspomaganych brudnymi sznurami. Z¿ó³k³e ¶wiat³o obna¿a³o leniwie unosz±cy siê kurz.
Rigoue zerkn±³ na Aev'a, który utkwi³ swe oczy w dziewczynie jakby spodziewa³ siê, ¿e zaraz zniknie.
Sam te¿ wypatrywa³ ukrytego przej¶cia, jednocze¶nie k±tem oka ¶ledz±c parê kieruj±c± siê w stronê przeciwleg³ej ¶ciany.
Postacie mignê³y, zniknê³y na u³amek chwili. Rigoue wyda³ zduszony okrzyk.
-zniknêli.. nie, s± . cholera, co za figle, ja¼ñ mi fiksuje, niedobrze, jak w najbli¿szym czasie nie odpocznê, to stanie siê nieprzyjemnie, ouufffff...
- eej! spojrza³ na przyjació³ wskazuj±c na Serii i Marut.
Dziewczyna uderzy³a w rozci±gniêty wysoko od sufitu a¿ do posadzki arras. Dzie³o okaza³o siê sk³adaæ z dwóch czê¶ci, bo po chwili przez ¶rodek przedar³a siê pionowa jasna linia, po czym materia³ zawis³ na skrajach. Wnêka ukaza³a betonowe, raczej ³agodnie prowadz±ce ku górze schody z przytwierdzonymi deskami.
Sarii od razu ruszy³a. Marut jeszcze sta³, szybko zerkn±³ za siebie, zd±¿y³em zauwa¿yæ, ¿e oczy mia³ szeroko otwarte. Zaraz oboje zniknêli nam z oczu.
Da³o siê jeszcze pos³yszeæ wysoki g³os dziewczyny:
- poci±gnij za chwast
Arras na powrót niepozornie spoczywa³ na ¶cianie.
- czujê siê jak powietrze, znowu mamy czekaæ? Rigoue usiad³ na dywanie.
To nawet lepiej, niech siê dzieje co chce, ja siê po³o¿ê.
Offline
Patrzy³em jak wchodzi w dywan zawieszony na ¶cianie. Niemo¿liwe. Ruszy³em tunelem o¶wietlanym przez pochodnie. Po piêciu minutach by³em na miejscu. Ma³y pokój otoczony zewsz±d poduszkami, i po¶ród nich siedzia³ dwudziestoparoletni mê¿czyzna o ciemnych w³osach i jasnej cerze. Bez w±tpienia musia³ byæ bratem Sarii.
-Usi±d¼, proszê- powiedzia³ stanowczym g³osem-Chcia³bym Ci bardzo podziêkowaæ za opiekê nad moj± malutk± siostrzyczk±. Ma taka naturê ,¿e zawsze pcha swój ¶liczny nosek tam gdzie nie trzeba.Przejdê mo¿e do konkretów. Z racji tego, ¿e wiesz gdzie jest nasze mieszkanie i jak tu trafiæ mo¿esz staæ siê du¿ym k³opotem dla naszej spo³eczno¶ci, jednak¿e z racji pomocy udzielonej ksiê¿niczce mo¿esz przy³±czyæ siê do nas. Po twojej minie widzê, ¿e jeste¶ zdezorientowany, ale to dobrze. Jeste¶my starym królewskim rodem, strzeg±cych naszych przodków i ich sekretów.Ukrywamy siê bo jeste¶my prze¶ladowani, zarazie nic wiêcej nie mogê ci powiedzieæ. Dam Ci czas do namys³u, a teraz ju¿ id¼ i zabierz swoich znajomych. Skontaktujemy siê z Tob± wkrótce. Do zobaczenia.
Podczas ca³ego tego monologu, nie bardzo wiedzia³em co ze sob± zrobiæ.Czy uciekaæ czy zachowywaæ siê jakby nic siê nie sta³o.Kiedy mê¿czyzna skoñczy³ wymaszerowa³em, nie wydusiwszy z siebie ani jednego s³owa. W korytarzu do³±czyli do mnie znani mi ju¿ goryle z prywatnej obstawy Sarii. Nie pomy¶la³bym ¿e ucieszê siê na widok Rigoue, który spokojnie drzema³ w rogu sali.
Offline
Marut siedzia³ na posadzce tu¿ przy ukrytym wej¶ciu, opieraj±c siê o ¶cianê.
Po drugiej stronie pomieszczenia Rigoue u boku swoich przyjació³, pogr±¿ony w g³êbokim ¶nie wype³nia³ ciszê beztroskim pochrapywaniem. Twarz mia³ ju¿ spokojniejsz±, ale czo³o nadal lekko zmarszczone, co podczas drzemki prezentowa³o siê trochê komicznie.
Po pó³godzinie ze ¶ciany wyszed³ brat Sarii. Zerkn±³ na ch³opaka siedz±cego obok, po czym podszed³ siê do reszty.
Witam, Was jeszcze nie znam.
Ekhm.. Spojrza³ na ¶pi±cego. Przyjaciele po¶piesznie go obudzili.
Rigoue zakas³a³, stêkn±³.
-O, a kto¶ Ty? zapyta³ nieprzytomnie.
Cisza.
- A, tak, Ty musia³e¶ byæ tam za ¶cian±, wiesz, masz niemi³± kole¿ankê. Pozostawi³a nas samym sobie tu bez wyt³umaczenia, aa teraz znowu jej nie widzê.
- Moja siostra jest jeszcze niedojrza³a. Nie bierzcie tego do siebie.
- Ach, siostra, rzeczywi¶cie podobny jeste¶.
Ziewn±³, pokiwa³ g³ow±.
Wtem ciemnow³osy zgi±³ nogê w kolanie i szybkim kopem r±bn±³ Rigoue w prawy bok.
- Ty gnoju! Ch³opak podniós³ siê szybko obejmuj±c rêk± brzuch.
Marut zerwa³ siê z pod³ogi.
Tamten siê odwróci³.
-Hej, nie ma potrzeby. Sprawdzam tylko jacy z Was wojownicy. - U¶miechn±³ siê.
Nie ma przelewek moi drodzy, nie bêdziemy tutaj tkwiæ. Kiedy¶ trzeba wyj¶æ, wtedy poznacie ból, ludzie na ulicach s± zdeterminowani.
Jest Nas ma³o, bêdziemy szukaæ ludzi do wspó³pracy, powoli powinni¶my rosn±æ, wtedy bêdzie mo¿na ju¿ wyj¶æ ca³± grup± i zaj±c jakie¶ terytorium na ¶wie¿ym powietrzu. W tej norze zwiêdniemy, kana³y wentylacyjne s± zatkane. Drugim problemem jest koñcz±cy siê zapas jedzenia, ostatnim - brak wody. Sarii zapewne ju¿ tam narzeka. Tutaj mamy jedynie spokój, ciszê, komfort. Po resztê trzeba wychodziæ.
Zatem moi kompani, ja idê odpocz±æ, Wy jak widzê potrzebujecie tego bardziej ni¿ ja, mam poduszki, pledy. Zaraz wszystko zostanie przyniesione.
Prze¶pijcie siê z tym, za kilka godzin siê posilimy i dokoñczymy naradê.
Wracaj±c mrugn±³ do Maruta.
Rigoue odprowadzi³ go wzrokiem, z kwa¶n± min±.
Offline
-Wiesz cokolwiek o tym zgromadzeniu? Czym s±, czego chroni± i w co nas wpl±cz±?
Tylko ¿eby¶my siê nie stali koz³ami ofiarnymi w ca³ej tej wspó³pracy. Jak uwa¿asz? Rigoue?? Czy ty mnie s³uchasz??!!- by³o s³ychaæ mój poirytowany g³os nios±cy siê po sali.
Mój nowy kolega siedzia³ na pod³odze masuj±c sobie brzuch bladymi palcami. Podniós³ nagle swoje oczy i odpar³:
-Czego siê drzesz?! Przecie¿ cie s³yszê uderzy³ mnie w brzuch a nie w g³owê. Najpierw to ja proponuje i¶æ co¶ zje¶æ niedaleko st±d jest dobra knajpka pracuje tam moja znajoma i wejdziemy niezauwa¿enie. Nad barem ma mieszkanie które chwilowo jest niewynajmowane, wiec mo¿emy siê tam spokojnie zastanowiæ.
-Dobrze. Prowad¼.- Zaciekawi³em siê tym schronieniem a perspektywa ciep³ego posi³ku i miêkkiego ³ó¿ka przemawia³a do mnie ju¿ od jakiego¶ czasu.
Ruszyli¶my w drogê powrotn±, ociê¿ale stawiaj±c stopy na b³otnistej posadzce, poruszaj±c siê jak ¶limaki. Tym tempem nie dojdziemy nawet za miesi±c, jednak¿e powrót by³ zaskakuj±co szybki. W dostali¶my siê na powierzchnie przez w³az w trawniku na jakim¶ odludziu.
Id±c ulic± ¶wiat³a by³y pogaszone, nie by³o ¿ywej duszy. Szli¶my bez s³owa, s³ychaæ by³o tylko nasze buty chlapi±ce po ka³u¿ach.
Wynurzywszy siê z krzaków zobaczyli¶my budynek, nieo¶wietlony z powybijanymi szybami w których by³y tylko deski wstawione na krzy¿. Zielone okiennice by³y pourywane i rozrzucone po drodze. Rozgl±daj±c siê podeszli¶my w pobli¿e budynku.
-Cafeterie Black.. No nie¼le. Wygl±da na opuszczon±. Nie wiem jak wy ale ja wchodzê.-Podszed³em do drewnianych drzwi i lekko popchn±³em, nie stawia³y oporu.-Idziecie??... Jest jedzenie... -Przyszli zwabieni obietnic± smako³yków, ale by³a tylko szynka z puszki i piwo. Podzielili¶my to miedzy siebie. To by³o najlepsze co jad³em od dawna, rozgl±daj±c siê dooko³a w poszukiwaniu jakiego¶ kocu powiedzia³em:
Idê na zwiad na piêtro, kto¶ chêtny?? - bohaterowie - hej nie b±d¼cie cioty!! Dobra pójdê sam, ale jak bêdzie jedno ³ó¿ko to ja ¶piê na nim.
Ostatnio edytowany przez Neptun (2010-05-17 15:46:29)
Offline
Cudowne ch³odne powietrze. Doskona³e proste promienie starodawnego S³oñca; odnajduj±ce drogê w kosmosie; ka¿d± szparê miêdzy spokojnymi chmurami; ostatecznie, wpadaj±c przez okno, zatrzymuj± siê na moim policzku. Dajê temu wspania³emu zjawisku chwilê. Spa³em ko³o czterech godzin, mo¿e piêciu. Nie jestem pewny kiedy dok³adnie zasn±³em. Siedzê na kuchennej posadzce u wyj¶cia do salonu dla go¶ci kafeterii. Mam pod sob± koc, na kolanach drugi. Ze zmêczenia nie by³em skory do rozgl±dniêcia siê za bardziej dogodnym miejscem na odpoczynek, od skrawka pod³ogi przy kredensie, o który by³em ca³y czas oparty.
Z delikatnym grymasem dopijam koñcówkê z butelki po wczorajszym piwie. Szybko skutkuje to osobliwym, mi³ym uczuciem w pustym ¿o³±dku. Jedzenia znale¼li¶my niewiele, tyle by móc zasn±æ bez bólu brzucha. Nadal bêdzie stanowi³o to dla nas g³ówny problem - poszukiwanie paliwa dla naszych coraz s³abszych, w±t³ych cia³. Nie bojê siê jednak tak jak, zdawa³oby siê, powinienem. I nie zawdziêczam tego alkoholowi. Byæ mo¿e to ten widok wschodz±cego s³oñca, który mnie powita³. Nigdy nie zwraca³em wiêkszej uwagi na takie sprawy, nie widzia³em natury w ten sposób. Obecnie jest to jedna z niewielu rzeczy maj±cych w sobie nadziejê, choæby ziemia ca³a siê zawali³a, to co widzê w oddali - ciep³e, dobrotliwe s³oñce, zawsze bêdzie odwiedzaæ te miejsce, obdarowuj±c swym ciep³em i ¶wiat³em. Czujê niemal, ¿e niewiele brakuje a pop³yn± mi ³zy. Natura w swojej czystej postaci jest taka dobra..
- Ach wystarczy, jeszcze do tego wrócê, mo¿e jutro rano, mo¿e za kilka dni. Bêdê wraca³ wielokrotnie, czujê ¿e tego potrzebujê, dodaje mi to energii i si³ psychicznych, a nic nie jest wa¿niejsze od si³y psychicznej gdy cz³owiek znajduje siê trudnym po³o¿eniu.
My¶lê o Marut. Miejsce jest pogr±¿one w ciszy. Musi jeszcze spaæ, mo¿e znalaz³ na górze ³ó¿ko. Co teraz? Przecieram d³oni± szorstk± twarz. Spogl±dam na szaro-ró¿owe, smuk³e palce. ¯aden konstruktywny komentarz nie przychodzi mi na my¶l. Poprawiam anorak, przecieram spodnie. Wstajê i rozgl±dam siê. Miejsce choæ z pewno¶ci± by³o bogate w dekoracje, obecnie jest opustosza³e. Na ¶cianach ¶lady po obrazach, pod oknami i za lad± szk³o. Posadzka lepka, z rozleg³ymi plamami w ró¿nych kolorach. Kilka drewnianych krzese³ siê osta³o, trzy stoliki.
W ³azience odnajdujê na kaflach w ciemnym k±cie pojemnik z jakim¶ p³ynem czyszcz±cym, bez etykiety. Myjê powoli rêce w zimnej wodzie. Brudne lustro ukazuje matow± twarz, zapad³e policzki, wyra¼ne ko¶ci jarzmowe. Szeroko otwarte oczy bez wyrazu. Cienkie usta. Wycieram rêce o krawêd¼ koszuli i kierujê siê w stronê schodów.
Offline